Moja córka 28 listopada skończy 6 miesięcy. Od 3 tygodnia jej życia ma straszne wzdęcia. Mało śpi w dzień, ciągle stęka, naciera oczki a jak zaśnie po ok 30 min czasem godzine wybudzają ją bąki. I znów płacz. Na spacery mało wychodzimy, bo się po poprstu nie da, gdy prawie ciągle płacze. Karmię ją piersią. Ostawiłam wszystkie produkty wzdymające, przez pewien czas nawet nabiał ale nie pomogło. Dawaliśmy jej krople typu infacol, bobotic, espumisan, esputicon, gripe water a nawet sab simplex i nic. Lekarz przepisał też debritad i gastrotuss baby. Była na usg i wszystko ok wyniki również. Aktualnie dostaje tylko probiotyk i jest tak samo jak przy stosowaniu leków. Zaczęliśmy wprowadzać jej już stałe posiłki. Dostaję zupkę z marchwi ziemniaka i pietruszki na obiadek a reszta to pierś. Od kilku dni ten koszmar stał się jeszcze w nocy. Wcześniej przesypiała od 20 do 24 czasem 1 i o 5 brały ją wzdęcia a teraz krzyczy co 1,5 godziny. Nie można ją niczym uspokoić. Na początku myślałam, że może przestała się najadać i jest głodna... Lecz ewidentnie to gazy. Gdy *** uspokaja się ale później jest problem z zaśnięciem. I znów marudzi więc przystawiam ją do piersi więc błędne koło. Podajemy jej też w nocy rumianek ale nie umie zasypiać przy butelce. Jestem już tym strasznie zmęczona i nie wiem co robić. Mąż mówi, żebyśmy przeszli na sztuczne mleko, że może jej coś szkodzi co ja jem (ale ciężko stwierdzić co). Jestem skłonna się zgodzić, choć chciałabym karmić piersią ale już nie daję rady. Denerwuję się przy karmieniu, (a wiem, że to też może jej szkodzić) bo ona płacze, przerywa jedzenie, pręży się i puszcza bąki. Boję się, że po sztucznym mleku będzie to samo. Bardzo proszę o jakieś porady. Dodam, że dużo w dzień bawi się na brzuszku i masujemy jej brzuszek.