Dziewczyny drogie, bułki, chleb, naleśniki, pierogi, kopytka, soczki typu Kubuś, danonki, przeciery z kwaskiem cytyrynowym (próchnica!!!), sztuczne mleko, kaszki to... CUKIER. Dzieciaki są uzależnione. Podajcie im probiotyki, odrobaczcie i zmieńcie dietę wszystkim domownikom. Zacznijcie jeść razowy chleb, razowe pierogi i ciemny makaron. I dziecku dajcie spróbować 10 razy. ALE NIE KAŻCIE MU JEŚĆ, MA SPRÓBOWAĆ. Najlepiej jak mu dacie to do pokrojenia, wymieszania, zabawy (maluchom). Czy któraś myślała, żeby dziecku dać ekologicznego ogórka kiszonego do pokrojenia, albo maluchowi trochę eko kapusty posiekanej do wymieszania rączkami, łyżką? Ale nie mówcie nigdy: Jedz!!! Moja siostra nie jadła nic. Kompletnie. Matka świetnie gotowała i potrafiła jej 3 obiady zrobić dziennie. A ta nic. Pomna tych doświadczeń (między moją siostrą a mną jest duża różnica wieku) mojego syna wychowywałam inaczej. Jeszcze w kuchni siedział u mnie w chuście na boku i się przyglądał jak gotuję, potem siedział w foteliku i dostawał do zabawy jedzenie. Zabawa polegała na tym, że miał swój garnuszek, łyżkę, dostawał kawałki cebulki (jak piekła to malutki cieniutki plasterek, pora plasterek, ziółka, pomidorki do krojenia (plastikowy nóż, wymieszania). Maluchy są bardzo ciekawe i wąchają i próbują. Ja przy nim próbowałam rękami jedzenia, oblizywałam się, zmykałam oczy i cieszyłam sama tym jedzeniem. Ale jak coś było kwaśne czy piekące to robiłam minę trola (zez, trzęsące się ręce, wrzask na całe mieszkanie)- mój syn pękał ze śmiechu i.... powtarzał: cebula do buzi, pogryźć z miną skrzywionego trola, połknąć, a potem wrzask i machanie rękami i... śmiech... Mój syn jada wszystko oprócz cukru (cukier sporadycznie w formie ciasta). Acha, ma
nietolerancję laktozy, więc wszystko mleczne nam odpada. Rodzice, doczytajcie trochę zacznijcie się bawić z dziećmi w próbowanie do 10 razy sztuka. To ma być próbowanie, wspólne gotowanie a nie stawianie przed dzieckiem talerza z nowym żarciem i słowa: Jedz, bo nie dostaniesz deseru.! Acha, my nie jadamy deserów po obiedzie. Deser czasem jadamy tak bez okazji, żeby było inaczej :) Dla nas śniadanie i obiad mają taki sam aspekt emocjonalny jak ciasto. No może pizzza brzmi inaczej :) Pozdrawiam,