Garść pomyślnych informacji w związku z pandemią koronawirusa napłynęła do Polski zza Oceanu Atlantyckiego. W Stanach Zjednoczonych w Kaiser Permanente Washington Health Research Institute (Seattle, stan Waszyngton) 16 marca podano pierwsze testowe próbki szczepionki amerykańskim ochotnikom.
Pierwszą osobą, która została zaszczepiona, jest 43-letnia Jennifer Haller – matka dwójki dzieci, która miała powiedzieć, że to fantastyczna okazja, by zrobić coś w tym niełatwym czasie. Amerykanka otrzyma, jak i pozostali ochotnicy, 2 dawki leku w ciągu najbliższych 28 dni.
Nie ma obawy, że uczestnicy eksperymentu finansowanego przez National Institutes of Health zostaną zakażeni poprzez zastrzyk. Szczepionki nie zarażą testujących je ochotników, ponieważ posiadają skopiowany nieszkodliwy kod genetyczny wirusa, który wywołuje chorobę COVID-19. Na początku mają zostać sprawdzone jedynie skutki uboczne, które może wywołać szczepienie.
Do przyjęcia eksperymentalnego środka zgłosiło się łącznie 45 zdrowych i młodych ludzi, którym zostaną zaaplikowane różne dawki szczepionki. Niestety jeśli nawet testy zakończą się pełnym powodzeniem, na finalny owoc działań naukowców trzeba będzie jednak jeszcze długo poczekać. By dopuścić szczepionkę do użytku, trzeba bowiem wielu tysięcy prób. Prawdopodobnie świat otrzyma szczepionką zdolną efektywnie chronić rodzaj ludzki przed koronawirusem mniej więcej za 12 do 18 miesięcy.
Innego zdania są natomiast niemieccy uczeni, którzy również w pocie czoła pracują nad panaceum. Dietmar Hopp, główny fundator badań nad stworzeniem szczepionki i właściciel firmy farmaceutycznej CureVac, twierdzi, że ta może być gotowa już nawet na jesień, gdy ludziom przyjdzie się mierzyć z drugą falą choroby.
Póki co lekarzom i innym pracownikom opieki zdrowotnej pozostaje leczenie objawowe pacjentów z potwierdzonym zakażeniem koronawirusem za pomocą farmaceutyków przeciwmalarycznych, przeciwgrypowych i wykorzystywanych do walki z wirusem HIV.